wtorek, 22 lipca 2014

3.

Zajmowaliśmy całą stołówkę. Przypomniało mi się, kiedy rok temu, codziennie po prawie każdym posiłku szliśmy do toalety i robiliśmy sobie zdjęcia. Musimy to powtórzyć. Było nas tak dużo, że nikt nie zauważył, że wszystkie dziewczyny z pokoju poszły do toalety. Pogadałyśmy, porobiłyśmy "selfies"w lustrze i jak gdyby nigdy nic wróciłyśmy do stolika. Po obiedzie wyszliśmy ze stołówki i ustawiliśmy się przed nią. Znów w ruch poszedł megafon.
- Tak jak co roku, mamy zamiar zrobić konkurs na najlepszy totem. Kiedy zrobimy go, spotkamy się przy scenie i ustalimy zasady,rozdzielimy opiekunów i tak dalej. Zrozumiano? - powiedział przez megafon. W tym momencie każdy rozszedł się w swoje strony. Chcieliśmy mieć za sobą robienie tych totemów więc zebraliśmy kilka rzeczy oraz kartkę, napisaliśmy na niej nazwę naszego pokoju, czyli "flowers" i skończyłyśmy. W tym samym czasie poszliśmy do pokoju po pieniądze i ruszyliśmy do sklepu. Kupiłyśmy granity i usiedliśmy na ziemi obok tych wszystkich totemów. Popatrzyłyśmy się na chłopców nazwę. Nazwali się "#5SOS" wstałyśmy i podeszłyśmy do nich.
- Dlaczego nazywacie się "#5SOS" ? - zapytałam. Oni uśmiechnęli się tylko.
- To jest skrót od nazwy naszego zespołu "5 second of summer". - powiedział Luke.
- To wy macie zespół muzyczny?! - z niedowierzeniem spojrzałam na nich. Ci zaśmiali się tylko.
- No, a jak. - odpowiedzieli. Uśmiechnęłyśmy się tylko i poszłyśmy. Było to troche zaskakujące. Potem pochodziliśmy sobie troche po ośrodku, a później było rozstrzygnięcie konkursu. Wygrały jakieś małe dziewczynki. Następnie poszliśmy pod scenę. Pan Armin przedstawiał wszystkich opiekunów. Również zaprosił mnie oraz kilka osób z naszej grupy.
- To są osoby które będą prowadzić zajęcia taneczne...- zaczął. No tak. Zapomniałam powiedzieć, że my również już trochę mamy lekką posadę na tym obozie. Będziemy prowadzić zajęcia taneczne.
- Ale również do nich możecie się zwracać. Oni też zawsze pomogą. Szczególnie Mara. - tym razem wskazał na mnie. Nasza grupa nie obraziła się ani nic, kiedy wyróżnił moje imię. Rozumieli, że naprawdę zżyłam się z tym Centrum Tańca, nie przeszkadzało im to.
- Dziękuję. Tak. Może przedstawię wam reszte naszej grupy? - uśmiechnęłam się i zaczęłam wymieniać. Mówiłam do czego są zdolni. Czasami patrzyłam się na Luke'a który spoglądał na mnie cały czas. Po zakończonym zebraniu rozdzielili nam opiekunów. Byłam wniebowzięta, kiedy okazało się, że naszym opiekunem jest Nader. Równieżchłopaków i naszych chłopaków z Centrum Tańca. Czyli 3 pokoje.
- No to jak sie nazywamy? - zaśmiał się Nad kiedy spotkaliśmy się wszyscy razem.
- White nyggas. - dokończył patrząc na nas. Zaczęłam się śmiać w niebo głosy.
- Słuchajcie, bądźmy najlepsi i dobra zabawa. - powiedział Nader. Rozumieliśmy go my, tancerze, bo wiemy, że czasami trudno mu mówić po polsku. Ten cały zespół raczej troche nie, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Po chwili rozdzieliliśmy się.
- Szkoda, że nie tańczysz breakdancu. - szepnął do mnie Luke. Popatrzyłam się na niego.
- Trochę coś tam umiem. - mrugnęłam do niego i zaczęłam tańczyć niektóre kroki. Gdy skończyłam, uśmiechnęłam się do niego, ominęłam go i poszłam do pokoju.
- Ten kretyn rozwala mi cały obóz. Tym, że w ogóle jest. Ciągle mnie zaczepia. - rzuciłam się na łóżko.
- Nie martw się, ten jego kolega również zaczął mnie podrywać. - mruknęła Julie.
- Dobrze, że ja mam Matta. - uśmiechnęła się Natalie. Naprawdę. Są niesamowitą parą. Pomimo tego, ze są dopiero od 4 miesięcy.
- Mnie podrywa ten ostatni, Michael czy jak mu tam. Fajny jest. Ale wiecie..boję sie, bo nigdy nie byłam w prawdziwym związku. - powiedziała otwarcie Alex.
- Nie martw się. To właśnie może jest ten czas? Poza tym, widziałam jak się na Ciebie patrzy. Obłęd !- uśmiechnęłam się do niej. Ta odwzajemniła go. Już się nie odzywałyśmy. Postanowiłyśmy przed kolacją zajrzeć do Matta, Lou i Charliego.
- Siema chłopaki! Co tam porabiacie? - zapytałam się kiedy weszliśmy do nich.
- Całkiem spoko. Zakolegowaliśmy się z chłopakami obok. Są zajebiści. - ujął Charlie. Nic nie odpowiedzieliśmy.  Ruszyliśmy na balkon.
- Pośpiewamy? - zapytałam śmiejąc się.
- Spoko, tylko boję się, że chłopcy się wkurwią, bo mają z nami balkon. - Powiedział Matt.
- Oj tam kochanie, nie przesadzaj. - odpowiedziała Natalie. Puściliśmy piosenki i zaczęliśmy śpiewać.

niedziela, 1 czerwca 2014

2.

*Luke*

Wow. Jestem zszokowany. Nigdy nie widziałam tak ślicznej dziewczyny. Muszę ją mieć. Dobra. Trochę egoistyczne podejście. Zauważyłem, że jest inna od wszystkich dziewczyn. Jestem pewien, że tylko ja to tak widzę. I mówię szczerze, jeszcze się w niej zakocham, do takiego stopnia, że nawet się dla niej zmienię. Już się boję.

*Mara*

Śpiewaliśmy piosenki. Nie wiem czemu. Nie mieliśmy co robić. Co chwilę się z czegoś śmialiśmy. Było całkiem zabawnie. Przyszedł do nas nyggas, Nader. Usiadł na podwyższeniu. Zaczęliśmy z nim śpiewać i słuchać piosenek, tak jak kiedyś. Popatrzyłam się tylko na tajemniczego blondasa. Patrzył na nas. Szybko odwróciłam wzrok i dalej zaczęłam zajmować się przyjaciółmi.
Po 2 godzinach jazdy dojechaliśmy.....na stację benzynową. Przynajmniej jest jakakolwiek przerwa.Wyszłam z autobusu w celu pójścia do toalety. Po drodze spotkałam tego chłopaka.
- Jestem Luke. - powiedział i uśmiechnął się. Nie odwzajemniłam.
- Jestem Mary i chcę siku, możesz się przesunąć? - patrzyłam na niego, a on na mnie. Zaśmiał się i ustąpił miejsca. Uśmiechnęłam się lekko do niego i stanęłam w całkiem krótkiej kolejce.Kiedy się już wypróżniłam, on stał w tym samym miejscu.
- Czekasz na mnie czy co? - zaczęłam się śmiać.
- Może. - uśmiechnął się i odszedł. Wkurwiają mnie tacy chłopcy. Udają takiego oh zajebistego, są tacy niby pociągający i seksowni, a tak wcale nie jest. Wychodzą wtedy na totalnych kretynów. Popisują się i uważają za nie wiadomo kogo. Nienawidzę takich osób. Wróciłam do autobusu. Napisałam do przyjaciółki, Victorii o tym chłopaku, ponieważ zawsze jej wszystko mówię. Chwilę z nią pisałam.
- Ten typek się ciągle na Ciebie patrzy, Jezus. - powiedziała do mnie Natalie.
- Boże. To jest Luke i jest totalnym kretynem i idiotą. Nienawidzę osób którzy się tak zachowują jak on.- odpowiedziałam jej.
- Mówię Ci, on Cię kocha. Zobaczysz, skradnie Ci serce i się zmieni. - uśmiechnęła się do mnie. W tym momencie popatrzyłam na niego. Już się na mnie nie patrzył,ale dokładnie go widziałam. Może Nat ma rację? Może wszystko się zmieni? Tego się obawiam....

*Luke*

Szczerze? Słyszałem wszystko o czym rozmawiali. Nigdy nie przejmowałem się krytyką i tym co ludzie o mnie gadają. Ale to co usłyszałem od Mary, zabolało mnie tak jak nigdy. Nie wiem, ale czuję się tak chujowo, że nie wiem co zrobić. Muszę się zmienić, dla niej, bo nie wytrzymam.

*Mary*

Nareszcie! Po 4 godzinach jazdy w tym autobusie,tym kiszeniu się w nim, gorącu i tak dalej, nareszcie dotarliśmy! Oczywiście nie obyło się bez sprzątania. Kiedy wyszłam z autobusu, poczułam to samo co rok temu. Byłam zszokowana. To samo miejsce, ta sama atmosfera. Zaczęłam przypominać sobie z przyjaciółmi co robiliśmy rok temu i tak dalej. Nagle podszedł do mnie Luke.
- Czyli ty tutaj już byłaś? - zapytał obojętnie.
- Tak. Również jadę z tym samym obozem po raz 4. - odpowiedziałam, uśmiechnęłam się grzecznie i chciałam odchodzić, ale złapał mnie za rękę.
- Może mnie kiedyś oprowadzisz? - wyszeptał mi do ucha. I znów to cholerne uczucie. Nie wiedziałam co zrobić, bo kompletnie mnie zszokowało. Uśmiechnęłam się tylko do niego i wróciłam do przyjaciół.
- Ej, a wiesz może, czy jego koledzy są zajęci? - zaśmiała się Natalie.
- Pewnie nie. - zaczęliśmy się wszystkie śmiać, same nie wiedząc z czego.
Kiedy rozdali nam już pokoje ruszyliśmy do naszego. Od razu po wejściu rzuciliśmy się na łóżka.Jestem w pokoju z Natalie, Alex ,Julie oraz drugą Alex.
- Boże jak ja to kocham. - uśmiechnęłam się przeciągając na łóżku. Dziewczyny przytaknęły. Mieliśmy dużo czasu do obiadu. Zaczęliśmy się rozpakowywać.
- Ej, dziewczyny. Chodźcie zobaczymy kto jest naszym sąsiadem. - wpadłam na pomysł. Zgodziły się i wyszłyśmy z pokoju. Zapukałyśmy do pokoju po naszej lewej stronie. Otworzyły jakieś małe dziewczynki.
- O, hej! Chcecie do nas wpaść? - szczerze? Znam większość tych dziewczynek, ponieważ już jeździły z tym obozem. Zawsze tak jest, że trafiamy na małe dziewczynki. Zawsze zapraszają nas do siebie i tak dalej. Już się boję. Przeprosiłyśmy i powiedziałyśmy, że jeszcze wpadniemy. Ruszyłyśmy do drzwi po naszej prawej stronie. W sumie dziewczyny jeszcze brały coś z pokoju. Ja zapukałam cicho. Nie wierzyłam w to co widzę. Drzwi otworzył mi Luke. Stanęłam jak wryta nie wiedząc co zrobić.
- Em.. - jąkałam się. Ten tylko się do mnie słodko uśmiechał. Zauważyłam, że ma kolczych w wardze. Boże. Zaczęło być mi gorąco. - Dziewczyny! - ledwo potrafiłam coś powiedzieć. Te nagle przyszły. Zrobiły dokładnie to samo co ja przedtem. Chłopacy z pokoju pomachali nam. Nasze miny były bezcenne. Odmachaliśmy im i po prostu wróciłyśmy. Rzuciłyśmy się na łóżko dalej nie dowierzając.
- Ale jaja. - szepnęła Natalie. Popatrzyłyśmy się razem na siebie. Zaczęłyśmy się śmiać. Kiedy się ogarnęłyśmy znowu zaczęłyśmy się rozpakowywać. Ustaliliśmy wszystko. Kiedy skończyłyśmy, przebrałam bluzkę na inną z napisem "F**K" . Całkiem ciekawie. Wyciągnęłyśmy telefony i zaczęłyśmy robić sobie zdjęcia. Szybko zleciał nam czas. Dobrze, że Alex zauważyła godzinę. Wyszłyśmy z pawilonu. 150 osób ustawiło się w dwa rzędy. Zajmowaliśmy cały chodnik. Ale wiem, że tak nie będzie, ponieważ będziemy inaczej się spotykać. Każdy opiekun będzie miał swoje 4 czy 5 pokoi i z nimi będzie się spotykać. Narazie jest tak jak jest. Przyszłyśmy prawie ostatnie. Ustawiłyśmy się na końcu. Niestety musiałyśmy obok naszych "cudownych sąsiadów". Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu kiedy Bruke (jeden z opiekunów, mój trener tańca oraz opiekun) wyciągnął głośnik i zaczął mówić. To było całkiem zabawne. Kiedy w końcu po 10 minutach stania ogarnęliśmy się, ruszyliśmy na stołówkę.


czwartek, 29 maja 2014

1.

*Mary*

- Mary, masz wszystko spakowane? - powtarzała moja mama o 20, kiedy w moim pokoju był totalny syf spowodowany pakowaniem się na obóz. Dalej było mi smutno z powodu zakończenia roku. W tym roku musiałam pożegnać się ze szkołą. Jestem strasznie wrażliwa, pomijając mój silny charakter. To w ogóle nie gra ze sobą. Skończyłam również szkołę muzyczną. Byłam wniebowzięta, ponieważ nienawidziłam tam chodzić. Nie chodzi o to, że nie chciałam czy coś. Po prostu traciłam wtedy czas.
- Tak. Muszę spakować jeszcze te 6 par butów, no a kosmetyczkę rano.- uśmiechnęłam się do niej. Spojrzała na mnie z taką miną, że myślałam, że się posikam, wtedy trochę poprawiła mi humor.
- Ty sobie żartujesz. 4 nie wystarczą? - zapytała zdziwiona.
- Nie. Ale skoro nie 6, to chociaż 5. Proooooszę. - podeszłam do niej i pocałowałam ją w policzek.
- Dziecko, ja z Tobą oszaleję. - zaśmiała się i wyszła z pokoju. Zawsze tak jest. To jest jej gadka życia. Ale wiem, że mnie kocha, i ona też wie, że ja ją dwa razy mocniej.
Posprzątałam w pokoju, dokończyłam się pakować, sprawdziłam 25 razy czy wszystko mam, i postanowiłam przespać się na kilka godzin...

*Luke*

Kiedy moja mama po raz kolejny sprawdzała moją walizkę, wstałem z fotela i zainterniowałem.
- Mamusiu, błagam Cię. Przecież ty zwariujesz. Na obóz nie jadę pierwszy raz. Sam sprawdzałem tą walizkę. Sama pomagałaś mi się spakować. Za bardzo się przejmujesz i stresujesz. Teraz zejdź na dół, włącz swój ulubiony serial i odpocznij. Zaufaj mi. - uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją w policzek. Ta wzięła w swoje ręce moją twarz i pocałowała mnie mocno w czoło. Wyszła. Nareszcie zero stresu. Zamknąłem walizkę i rzuciłem się na łóżko. Czas się przespać...

*4.15*

No to sobie pospałem. Wstałem i poszedłem do łazienki. Kiedy ogarnąłem się, postanowiłem, że obudzę mamę. Chociaż tak bardzo nie chcę, tylko ona potrafi zrobić najlepsze jedzenie na świecie. Ale przed tym, spakowałem moją e-faje. Kto wie, kiedy będę jej potrzebował. Lubię sobie raz na ruski rok zapalić. A co mi tam. Ruszyłem do pokoju obok. Zapukałem i podszedłem do łóżka rodziców.
- Mamo, wstawaj. - szepnąłem jej do ucha. Ta tylko się przewróciła na bok. Powtórzyłem to jeszcze 2 razy. Dopiero za tym drugim otworzyła oczy.
- Już wstaje. Naszykuj mi ubrania. - poprosiła. Tak więc zrobiłem. Zapaliłem światło i podszedłem do jej szafy. Wyciągnąłem z niej czarne spodnie, i fioletową bluzkę. Do tego czarne buty i bluzę. Powtórzyłem moją prośbę co do wstania i wyszedłem. Spakowałem kosmetyczkę i poszedłem na dół. Zapaliłem światło w kuchni i wyciągnąłem wszystkie rzeczy, jakie będą jej potrzebne do zrobienia mi jedzenia. Wróciłem na górę, mijając się po drodze z mamą. Będąc w pokoju złapałem za moją torbę podróżną i walizkę. Zniosłem wszystko na dół. Wróciłem do pokoju kilka razy, sprawdzając czy wszystko mam.

*Mary*

*5.10*

Właśnie przeglądałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem, całkiem. Miałam na sobie czarne podarte spodenki, białą bluzkę z napisem "happy" schowaną lekko do spodni, czarny kapelusz, moje białe krótkie conversy oraz kilka dodatków z biżuterii.
- Wyglądasz pięknie. - zaśmiał się ojczym. Spojrzałam na niego i zaśmiałam się również. Wróciłam do kuchni, gdzie mama robiła mi prowiant.
- A więc. Tutaj masz wszystko. Spakuj to do torby. Reszta przekąsek w walizce. Ja jeszcze idę się ogarnąć. - uśmiechnęła się i pocałowała mnie. Postanowiłam pójść się załatwić. Nie wiem czemu, ale zawsze przed wyjazdem, boję się, że czego zapomnę albo coś. Zawsze mam najczarniejsze scenariusze przed oczami. Postanowiłam usiąść na kanapie i posiedzieć w internecie, kiedy już się załatwiłam. Mijały minuty. Moja walizka była gotowa. Kiedy wybiła godzina 5.25 poprosiłam mamę o to, abyśmy już jechali. Ubrałam na siebie czarny sweter i wyszłam za ojczymem, który niósł moją walizkę do samochodu. Usiadłam z przodu auta. Pożegnałam się z tatą i czekałam na mamę. Po chwili ruszyliśmy...

*5.35*

Dojechałam na miejsce. Wysiadłam z auta, wyciągnęłam walizkę. Podbiegłam do pana Armina. Oczywiście nie obyło się bez przytulasów.
- Cześć słoneczko! Gotowa na zabawę? - uwielbiałam kiedy tak mówił. Jakby był moim wujkiem, czy coś. Porozmawiałam z nim chwilę, a później moja mama. Ja rzuciłam się na inne osoby.
- Siemka Nabiii! Co tam kocie? - zaśmiałam się z nią. Rozmawiałyśmy chwilę. Następnie przywitałam się z black nygga, czyli z Nader'em. Jak zwykle zaczął gadać głupoty. Nie jest stąd. Trochę zaczęliśmy się smucić, ponieważ jego żona z nami nie jedzie, a jest niesamowita!. No i na koniec zostały moje kochane dziewczyny i cała paczka. Charlie przywitał mnie mocnym uściskiem, Leo tak samo oraz Julie. Postanowiliśmy wszyscy wejśc do autobusu. Dzięki Bogu nie było zajęte. Ustaliliśmy wcześniej jak będziemy siedzieć. Rzuciliśmy swoje rzeczy, pokazując tym, że tutaj jest zajęte. Siedzę na środku na tyłach. Ciekawie. Nie chcieliśmy ciągle siedzieć w autobusie. Wyszliśmy. Porozmawialiśmy chwile. Zaczęli pakować nam walizki. I po raz 4 moją walizkę włożyli jako pierwszą. Czyli dostanę ją ostatnia. Wszyscy kiedy to zauważyli, zaśmiali się. Zresztą ja też. Nagle każdy się już zebrał. Czas było pożegnać się z rodzicami.
- Pa Mamo. Do zobaczenia z 10 dni. Kocham Cię. Odpoczywaj ode mnie. Masz czas. - zaśmiałyśmy się. Pocałowała mnie w czoło. I po raz setny usłyszałam od niej zdanie "Tylko bądź grzeczna". Jak zwykle. Zawsze jestem grzeczna. Hihi. Weszliśmy do autobusu. Wszyscy już tam byli. Nagle jakiś blondyn mnie zaczepił. Zrobiłam pytającą minę. Ten tylko spojrzał swoim uśmieszkiem.
- Nigdy nie będę twoja. - schyliłam się ku niemu i szepnęłam mu do ucha.
- Zakład? - jego głos poczułam na całym moim ciele i nawet w środku. Manipulował mną, idiota. Odeszłam od niego i usiadłam na swoje miejsce. Ten tylko ostatni raz popatrzył się w moją stronę i mrugnął. Następnie założył słuchawki. Już go nienawidzę.



Prologue.

-Masz pojęcie, że to już za tydzień?- krzyczałam do mojej przyjaciółki Natalie, która właśnie wychodziła z naszych ostatnich zajęć tańca w tym roku szkolnym, wraz z Alex, drugą przyjaciółką.
- Tak, mamy pojęcie Mary. - odpowiedziały bez entuzjazmu zbiegając po schodach. Czy tylko ja tak bardzo cieszę się z tego wyjazdu? Pomijając fakt, że jedziemy w to samo miejsce, po raz drugi, a ogólnie z tego samego obozu już 4 raz. Czuję ,że będzie to magiczny obóz. Nawet nie wiem dlaczego takie bzdury kręcę. 
- Czyli co,laski. - kochałam tak do nich mówić.- Spotykamy się o 5.30 tutaj, okej?
- Dobra. Wszystko jest już ustalone. Jeżeli nawet czegoś zapomniałyśmy, skontaktujemy się. Miłego zakończenia roku Mary! - powiedziały już trochę bardziej entuzjastycznie i pocałowały mnie w policzek. Zostałam sama udając się do domu. 

Przez 3 lata z rzędu, spotykaliśmy się całą paczką, mieliśmy najlepsze 10 dni. Staraliśmy się je wykorzystać w 100%. Uwielbiałam to, kiedy dojeżdżałam na miejsce, gdzie stał nasz autobus, sprawdzony przez policję. Kiedy wychodziłam z auta, brałam walizkę i torebkę i od razu rzucałam się na właściciela Armina, który zawsze chętnie wystawiał ręce tylko po to abym się na niego rzuciła. Zawsze czuliśmy się wszyscy jak rodzina. Następnie spotykałam moich znajomych z którymi wchodziliśmy do autobusu, rzucając ostatnie spojrzenia na mamy, które stały w jednym rządku machając nam zza szyby. Kiedy pierwsze 30 minut w autobusie było cicho i spokojnie, dopóki ktoś nie zaczął się śmiać i wygłupiać. Zawsze jacyś chłopcy zajmowali nam miejsca na tyłach i toczyliśmy z nimi walki do momentu, aż po 2 godzinach, któryś z nas nie zacznie rozmawiać ze sobą. Po wielogodzinnej jeździe wychodziliśmy z autobusów, oczywiście nie obyło się bez lekkich krzyków w naszą stronę, abyśmy posprzątali w pojeździe. I kiedy dostajemy swoje pokoje, zaczyna się nasza podróż. I aż żal wyjeżdżać...

*Luke*

Jestem zmienną osobą. I tak samo jest w tym roku. Co rok zmieniam obozy czy kolonie. Nie lubię się przywiązywać do nikogo ani niczego. Pomijając rodzinę i moją paczkę złożonych z 3 idiotów, plus mnie. To Calum, Michael i Ashton. Niby jesteśmy pozornie tacy sami, a jednak każdy z nas jest inny i to czyni nas wyjątkowych. Jesteśmy zespołem. Tak. Stworzyliśmy zespół muzyczny. Jestem głównym wokalistą oraz gitarzystą, tak samo jak Calum i Michael. Ashton gra na bębnach. Dopiero się rozkręcamy, ale widoki są super. Tak mówią. Pomijając. W tym roku jedziemy z jakimś obozem z jakiegoś Centrum Tańca. Może być ciekawie. Lubię tańczyć. Kiedyś tańczyłem Breakdance. Skończyłem z tym i przerzuciłem się na muzykę. Oczywiście patrzyłem na ofertę, i nie tylko będziemy tam tańczyć. Podobno jedzie 150 osób. 100 osób z jakiejś firmy połączonej z Centrum, a 50 właśnie z niego. Może być ciekawie. Podobno te 50 osób są w osobnym pawilonie. Mam nadzieję, że się nie zawiodę...

***
Przepraszam za jakiekolwiek błędy.~